25 grudnia 2008

Notka

Druga częśc "Opowieści z Bursy" już niebawem tylko muszę sobie przypomnieć te wszyskie libacje o których się nie pamięta albo lepiej nie pamiętać :)

W filmie "Chłopaki nie płaczą" jeden z bohaterów Laska powiedział bardzo ważną kwestie 'Trzeba się zastanowić co chce się w życiu robić a poźniej zacząć to robić'.
W moim przypadku wygląda to tak że lubię się opierdalać, czytać wszystko począwszy od papieru toaletowego a skończywszy na "12 tomowej encyklopedii grzybów" oraz zaliczać fast-foody. Niestety nie da się połączyć tych kilku rzeczy żeby wyszło coś sensownego i dało się jeszcze na tym zarobić. Na księdza z racji tego że jestem hetero i raczej nie gustuje w kolorze 'black and white' się nie nadaje więc zostałem grafikiem komputerowym :)

22 grudnia 2008

Bursa story część First

Dawno, dawno temu za górami za lasami, za rzekami, jeziorami, wulkanami, mc Donaldami, na ulicy Podmiejskiej był sobie pewien ośrodek szkolno wychowawczy zwany Bursą Szkolną :)

Niepozorny, lekko zdewastowany i zadymiony od strony kotłowni były hotel dla robotników który stał się schronieniem dla wygłodniałych z braku wiedzy oraz niedoboru zupek chińskich studentów. Tak się zaczyna ta pełna napięć, nagłych zwrotów akcji o „360 stopni”, romantyzmu, dramatyzmu, alkoholu oraz tanich chipsów z Biedronki opowieść…

To był dzień, jak co dzień. Pobudka o 7dmej rano, szybki prysznic, śniadanie oraz powtórzenie materiału na zajęcia z Analizy Prądów Symetrycznych oraz Podstaw Elektro Techniki razem z moim lokatorem Ojcem Dyrektorem. I tak natchnieni wiedzą z uśmiechami na twarzy wyruszyliśmy aby poraz kolejny dumnie przekroczycć próg naszej uczelni.

To był dzień jak co dzień. Pobudka o 13tej po południu, jeszcze pod wpływem degustacji wraz z ekipą z góry wczorajszych wynalazków Ojca Dyrektora.

Prysznic odpada, przecież dwa dni temu myłem się pod pachami. Śniadanie bym zjadł ale wizja zawartości lodówki składającej się ze szronu i spleśniałego sera nie wróży nic dobrego.

Na zajęcia raczej nie damy rady się dopełzać z dwóch powodów. Nie wiemy na jakie a po drugie na pewno już się kończą : ) Nie pozostaje nam nic innego niż przeprowadzić małą hospitację piętro wyżej.

W pokoju 507 jest równie uroczo i przytulnie jak u nas z tą małą różnicą że jest tu prawdziwe jedzenie z górnych półek marketu niskokalorycznego „Biedronka Company”. Poza jedzeniem mieszkają tam Ewka oraz Mała Madzia wierne słuchaczki Ojca Dyrektora (oraz mnie He…he…: )

Ewa G. – pseudonim „brak pseudonimu”. Prawa ręka Wrzoska vel. Ojca Dyrektora. Niekaralna nie zażywająca kokainy oraz nie tańcząca z gwiazdami. Lubi Ojca Dyrektora, Mnie oraz dobrą herbatkę i książkę – może być bez obrazków.

Magdalena Ł. – pseudonim „mała Madzia”. Zabija, wskrzesza oraz ponownie zabija swoim morderczym spojrzeniem. Nie do końca poznane i zbadane motywy jej zachowań. Czasem słodka jak kakao, czasem gorzka jak cukier. Po za tym nie stwierdzono żadnych wad : )

Koniec części pierwszej : )