30 kwietnia 2008

Przerwa w łączności...


Za moment pakuje manatki i spadam na warszawską wiochę a później do „relaxu” w miejscowości Zdwórz gdzie podreperuje trochę moje zdrowie psychiczne…
Przypominam aby oddawać głos na moje arcydzieła sztuki reklamowej
pod tym adresem .(ksywka...wiadomo tmh7).


Nie pozwólmy aby wygrały jakieś abstrakcyjne (po)twory tylko prawdziwa sztuka przez S. (trochę mnie poniosło ale zrozumieliście aluzje ; )

29 kwietnia 2008

Przed majówką...


Miałem sen , śniła mi się lepsza Polska, kraj winem i miodem płynący gdzie każdy obywatel hetero, homo, In vitro miał równe prawa i mógł wygłaszać swoje poglądy wszędzie i na każdy temat. Polacy wygrali Mistrzostwa Europy pokonując w finale Francje 3:0 na stadionie narodowym w Warszawie a po meczu kibice grzecznie porozjeżdżali się płaskimi jak biust nastolatki drogami do swoich nowych domów. Później wpadła do mnie Agnieszka Maciąg razem z koleżankami i do późnej nocy graliśmy w „Euro Biznes”

Właściwie to ostatnio kiepsko sypiam bo staram się maksymalnie wykorzystać wolny czas w sposób ambitny ćwicząc rękę (bez skojarzeń) na tablecie bazgroląc różne bohomazy imitujące ludzi, zwierzęta, gołe baby, nagie kobiety, akty , pikantne konstelacje. W międzyczasie robię zadymę w „Liberty City” grając na PSP oraz moją ulubiona potrawę cebulkę z ziołami prowansalskimi (Pascal ze swoimi żabimi tworami wymięka). Niedługo czeka mnie II część urlopu w miejscowości zwanej Zdwórz gdzie wraz z ekipą w skład której wchodzi moja dziewczyna przez 3 dni będziemy grilować, spożywać trunki i świetnie się bawić starając się nie myśleć o czmychającej tuż za rogiem szarej rzeczywistości. I chuj :)
Kończę bo muszę załatwić pewną puszczalską sukę – narzeczoną szefa – oczywiście w GTA;)
Miłego dnia

24 kwietnia 2008

Made in Poland


Wyniki konkursu będą ogłoszone 20 czerwca. Jeżeli do tego czasu organizatorzy konkursu mFestiwal nie zmienią regulaminu to największą szansę na zdobycie głównej ma ta osoba która najwięcej razy (wraz z pomocą mamy i taty) zrestartuje neostrade i odda na siebie głos:/

Niestety żyjemy w kraju gdzie największą cechą obok gościnności jest złodziejstwo i cwaniactwo i nie dziwmy się że tak nas postrzegają za granicą (tj. w kontrowersyjnej swego czasu reklamie Media Markt)...i chuj :)

Żeby nie było smutno i ponuro na koniec coś optymistycznego: zapowiada się ładna pogoda :)

22 kwietnia 2008

Pomoc dla Tomka w konkursie mBank:)



Cześć:)
Mam na imię Tomek i mam 24 lata.Mam nadzieje że wygram w konkursie mBanku i wkońcu na mojej twarzy pojawi się uśmiech (po odejściu od bankomatu;).
Na tą czaderską reklamę mBanku mojego autorstwa możecie głosować pod adresem KONKURS.
Serdeczne dzięki :)

21 kwietnia 2008

Byłem graczem...



Rozmowy telefoniczne nie są moja dobra strona, ale za dawnych czasów to bilem chyba telekomunikacyjne rekordy:
- Dzien dobry jest Rafał?
(po chwili)
- No siemka.
- No siemka, masz jakieś nowe?(gry)
- Nie...
- E...to narazie

Historia mojego życia zaczęła się dawno dawno temu, kiedy to imperium Siedleckie było jeszcze województwem a złe moce podstawówki coraz bardziej dawały o sobie znać. Moj ojciec zbierał wtedy takie gazetki "Młode techniki", w których były opisane jak na tamte czasy dla mnie kosmiczne rzeczy. Najbardziej intrygowała mnie czarna maszyna "do pisania"wyglądająca jak przejechana przez walec podłączona do dziwnego telewizora oraz zbiorowisko gapiów...Myślałem, patrzyłem, podziwiałem aż wkońcu dowiedziałem się ze to cos nazywa się komputer i służy do grania:) Od tej chwili po raz pierwszy zgrzeszyłem myślą...pożądałem go:)

Pewnego dnia ojciec przyniósł do domu takie czarne pudełko. Nazywało się ono Rambo. Kojarzyło mi się z gościem trzymającym rakietnice z mina w stylu "zrobię z ciebie marmoladę" na plakacie u mojego kumpla na drzwiach. Do pudelka były podczepione plastikowe dżojstiki z czerwonymi guzikami za którymi siedziałem podniecony jak nastolatek przy filmach znalezionych w szafie taty ja. Kilkanaście miesięcy później wszystkie gry przechodziłem dzięki mojemu specjalnemu szaremu dżojstikowi który kupiłem na bazarku za majtek i na którym grałem tylko ja z palcem i bez skrupułów szpanowałem przed znajomymi. Pomimo tego ze grafika była na poziomie dzisiejszych zegarków moja wyobraźnia działała jak najlepszy akcelerator NVIDI. Grając w "formule" wyobrażałem sobie tłumy kibiców oraz dym z opon a "box" - krew pot i łzy.

Pewnego dnia ojciec przyniósł do domu niemiecki katalog który był grubszy niż książka telefoniczna po kuracji w McDonald. Miedzy NRDowskimi modelkami oraz RFNowskimi materacami, robotami kuchennymi znajdował się dział "Komputiren". Na jednym z monitorów stal samochód pod domem i pomyślałem sobie wtedy ze to jest jakaś niezła gra polegająca na chodzeniu po mieście i jeżdżeniu samochodem (perspektywa jak w platformowkach:). Moja ciekawość wzbudziło stwierdzenie ojca, który znal się na kompach jak na kursie waluty Azerbejdżańskiej ze "można nawet wjeść do środka domu". Wtedy zgrzeszyłem po raz drugi...Amiga500 stała się moja muza komputerowej masturbacji:)

Pewnego dnia wraz z ojcem przyszła do mojego domu i tego dnia moje życie zmieniło się na lepsze. Niezapomniane chwile spędzone z nią w stylu "tysiące i jednej gry", pełne emocji w towarzystwie kumpli "cicho, bo się nie wgra!!!" szeleszczące ładowanie nowej, wachlowanie dyskietkami oraz dżojstikiem w „Mortal Kombat”, kreatywność w graniu „Sensible soccer” (hardcorowa także gdyż miałem połamane bolce w porcie COM a na dodatek w dżojstiku nie działał Fire wiec podpinałem myszkę, aby klikiem wybrać jakąś opcje:), odbywałem dluugie rozmowy telefoniczne z Rafałem:) i wiele, wiele innych...

Pewnego dnia ojciec zapisał mnie na kurs komputerowy. Razem ze mną chodziły totalne ciemniaki w których przodowała pewna laska, obiekt pożądana i rozmów przed wejściem do sali:) Po godzinie męki prowadzącej w końcu padano dugo oczekiwane przez wszystkich zdanie "to na dzisiaj kończymy", laska szła do domu a reszta odpalała GTA, Fife 97 oraz przeróżne gierki, które ochrzciliśmy "policjant i zlodziej","nawalanka", "karate" itp...Plastikowe feromony Amisi juz nie działały na mnie jak kiedyś...

Pewnego dnia ojciec przyprowadził do naszego domu pana, który wyglądał jak tleniony detektyw z "Żaru tropików" skrzyżowany z dyskotekowym bramkarzem. Nie przyszedł on jednak z pustymi rekami, lecz z kartonowym pudelkiem, w którym czaiła się, aby zabrać mi resztki czasu potężna jak na owe czasy maszyna zwana pieszczotliwie piecem. Piec podgrzewał nie tylko wkładane płytki z 20ma grami "bez filmików", ale także emocje, które odczuwało się w komfortowych warunkach siedząc na 4rech literach 30cm. przed monitorem w towarzystwie znajomych czekających na swoja kolejek. Dzięki Carmageddonowi można było zafundować darmowa trepanacje narządów nie tylko uciekającym spod kol zlepkiem pikseli imitujących ludzi, ale także zlepkiem pikseli w kształcie krówek jelonków, itp. co doprowadzało obrońców moralności do wybielonej gorączki:) Mistrzostwa świata na twoim monitorze i nawet ukochana drużyna San Marino zdobywa gola z Brazylią z przewrotki z polowy boiska:) W końcu piłką przypominała skórzana szmatę na wirtualnej soczystej murawie a nie kwadratowe pudełko na zielonym prostokącie a zawodnicy nie różnili się od siebie tylko koszulka oraz nazwiskiem:) Jazda na deskorolce nie kończyła się złamanym i wbitym w śledzionę żebrem a ratowanie świata był tylko kwestia kodów na nieśmiertelność oraz na wszystkie bronie:)

Niestety tylko MaxFactor jest w stanie zatrzymać czas (u 15tolatki), który płynąc nieubłagalnie sprawiał ze magia oraz zaangażowanie grania coraz bardziej zanikała. Ramu juz nie starcza, grafika się tnie jak desperat elementem służącym do golenia a muzykę z gry można kupić w sklepie lub ściągnąć z netu. Teraz wraz z włożeniem płytki DVD rodzą dylematy o ile trzeba zmniejszyć detale, aby obejrzeć sobie chociażby pokaż slajdów, które wyglądają lepiej w gazecie niż na monitorze...

15 kwietnia 2008

Kinematografia własna

Witam drodzy blogo-czytelnicy:)


Poniższy tekst ma juz parę ładnych latek i został stworzony na potrzeby nieistniejącej juz mojej strony internetowej gdzie zamieszczałem rożne ciekawe produkcje a trzeba wiedzieć ze w tamtym okresie byłem wyjątkowo ambitny i nadgorliwy oraz używałem nagminnie niecenzuralnych slow oraz szokujących aluzji:)
Teraz już taki nie jestem...jestem o wiele gorszy...hłe..hłe..hłe;)
Zapraszam do przeczytania i obejrzenia:)

FILM




W wojsku kategoria E oznacza niepełnosprawność do obierania kartofli w pokoju i podczas konfliktu. W branży filmowej oznacza to mniej więcej niskich lotów produkcje z tempem akcji równej reklamie niemieckich proszków do prania dramatyzmem jak na niedzielnym kazaniu oraz przegadanymi monologami z peruwiansko-kolumbijsko-brazylisko-argentyjskiej opery mydlanej. "Film" Mariusza Mazura oraz Tomasza Górskiego oscyluje gdzieś pomiędzy "E" a "Ę"...

Nakręcenie dobrego filmu jest równie trudne jak zwierzenie się najlepszej przyjaciółce na cale życie ze ubrudziliśmy jej ulubiona wypadosko-koscielna sukienkę olejem silnikowym oraz sokiem z marchwiowo-pozeczkowo-bananowo z rodzynkami tudzież wytarliśmy Ania podłogę w kiblu. Przyjaciółka wybaczy, ksiądz wybaczy, ale widz nie wybaczy. Dlatego postawiliśmy sobie poprzeczkę na wysokości jogurtów, przez które fika Artur P. majac nadzieje ze całość okaże się nowatorska niekonwencjonalna nie zamknięata w ramy schematów oraz nisaca misje i przeslanie niczym TVP.

Budżet filmu wyniósł:książkę do klasy 8- Matematyka, kawałek tektury z pudelka, deskorolka, marker oraz 11 piw. Z takim zapleczem śmiało możną było przestąpić do ekranizacji w pustyni i w puszczy w osiedlowej piaskownicy albo nakręcenia dokumentu o "przypadkowo" znalezionym kamieniu z okresu kredy. Niestety ambicje oraz optymizm, jaki panował na planie był mniej więcej taki sam jak wśród pracowników wlekącym się śmierdzącym zdezelowanym autobusem do zakładu pracy o 4.30. Cały materiał został nakręcony na "spontanie”, czyli "kręcimy wszystko, co nam przyjdzie do makówek" w ciągu dwóch dni i ukazuje po prostu "samo życie". Zaczyna się dość skromnie. Stojąc na przystanku w towarzystwie starszych pan czytam sobie książkę od matematyki aż tu nagle podchodzi do mnie Miro i wytraca mi książkę z rak, za co dostaje w buzie(ofcoz on mi oddaje). Babcie reagują dość żywo "o boże" "yyyyy". Podnoszę książkę, rzucam w niego i razem odchodzimy jak gdyby nigdy nic a Mazi kreci tempie oblicza świadków.

Lekturę "po wielu przejściach" próbujemy oddać w bibliotece, ale niestety kolejka była zbyt długa wiec wyrzuciłem ja do śmietnika a siedzące obok niewiasty pewnie pomyślały ze to jedna z akcji "przeczytałeś, zostaw książkę w publicznym miejscu" i tylko się tajemniczo uśmiechnęły. Nie rozumiem także zdziwienia, które malowało się na twarzy, kiedy schodziłem po ruchomych schodach jadących do góry. Trzeba w końcu dbać o linie a nie każdego stać na mieszkanie na 10tm piętrze w bloku z zepsuta winda. "Najbardziej przestraszyła mnie wizja malej dziewczynki jedzącej na rowerze pokazującej palcem, „oj ty, ty kurwo" powiedział Mazi po przejściu przez pasy na deskorolce a podczas otwierania "Warki (R)" na "kolorowo" zachlapałem sobie grzywę. Miro molestuje panią manekin w sklepie Miciok robi Hel-Filpa, słońce świeci, siedleckie gimnazjalistki przechadzają się w mini...a Warka się leje. Tak w skrócie można streścić fabule całej produkcji:)

Akcja drugiej części filmu (po napisach) dzieje się na naszej miejscówce (niedaleko komendy policji:), na której rozmawiamy na tematy związane np z akcja Maryli Rodowicz pod pseudonimem "uwolnić wszystkie futerka ze zwierzątek":). Mazi uczy jak otwiera asie piwo zapalniczka oraz przeprowadza szokujący wywiad z krzakiem "słyszałem ze twoja dupa się tak najebała ze narobiła ci po prostu strasznej kichy, rzygała w samochodzie twojego najlepszego kumpla, czyli siostry mamy siostry babci...".

Podusmowując lepiej naśladować poczynania dżentelmena spod monopolowego albo księdza z ambony niż głównych bohaterów, ponieważ nie jest ono godne i może zaszkodzić w przyszłej karierze naukowej albo społecznej. Pyzatym całość jak na dość ograniczony budżet oraz czas trwania zdjęć wygląda nieźle zwarzywszy na to ze jest to pierwsza nasza produkcja z gatunku "E". Mamy nadzieje ze dalsze nasze działania spowodują, iż nasza twórczość filmowa zaowocuje odznaczeniem jakoscą "Q" oraz literka "D"(Do dupy).



by TMH7

11 kwietnia 2008

Zycie na raty:)


I nadszedł kwiecień…witam po dłuższej przerwie, która spowodowana była moja pracą, w której ostatnio zapierdalam jak chińczyk przy trampkach klikając 10 razy na sekundę w 10 programach graficznych dostając w zamian marne grosze, których i tak nie mam czasu wydać, bo po dniu pracy jestem zjebany jak koń po westernie i zasypiam z optymistyczna myślą ze jutro znowu na 9ta….
Nie odstając od statystycznego obywatela naszej kochanej RP jednym z moich ulubionych form spędzania wolnego czasu jest śledzenie na bieżąco perypetii tasiemcowych bohaterów 
Wydaje się to mało ambitne, ale po maglowaniu zwojów mózgowych i nadwyrężonej psychice ciężko jest grać w szachy, rozwiązywać szecherady lub konkursy tele-audio;)
Poniżej przedstawiam mini recenzje kilku polskich produkcji tasiemcowych, które są o punkt lepsze niż zagraniczne, bo przynajmniej u nas, jeżeli ktoś mówi sam do siebie to jest chory psychicznie a sprzątaczka nie terroryzuje domowników i ma najwięcej do gadania


Klan
Kultowy serial o fantastycznej rodzinie Lubiczow z Rysiem taksówkarzem, którego ciągle robią w chuja nawet własną zona Grażynka, rudej, zdzirowatej Oli oraz wiecznie zmartwionej matki polki Elżbiety, świętojebliwym nudziarzem Danielu, który nie pije, bo na imprezki jeździ samochodem. Władysław nie pamięta, co robił przed chwila, w którym odcinku postawi czajnik na gaz i spali chałupę, Ela ma chyba odwodnienie, bo nonstop pije herbatkę starając się przy tym mieszać tak, aby nie „dzwonić” a pani Stenia się zacina, „bozesz ty mój” i parzy najlepszy czaj na dzielnicy. Jak mógłbym nie wspomnieć o Maćku, chłopcu który alkoholizuje się w lazience i słynne „co się stało” i wyrywa laski w swojej specjalnej szkole na cukierki. Ogólnie serial jest zjebany, nudny, nierealistyczny (napady, gwałty, porwania, narkotyki, yeti) i chyba istnieje jeszcze w programie tvp żeby ludzie szybciej wykitowali mając świadomość ze ich abonament nie idzie na mistrzostwa europy w piłce nożnej.

Złotopolscy
Za dawnych czasów serial ten był elementem kultury III rzeczy pospolitej. Tradycja było oglądanie w niedziele Familiady przy rosole a na drugie Złotopolscy. To tyle pozytywów…
Najnudniejszy serial kręcony na chama jaki widziałem ! Nic się w nim nigdy nie dziej tylko gadają i gadają w tej swojej wiejskiej chatce ! To jest serial o prostych problemach bez głębszej fabuły. A piasek jest gejem ! Obejrzałem niedawno parę odcinków i nadal nic się nie dzieję no poza Marylka grana przez Anie Przybylska nadal wygląda olśniewająco.
Kolejna propaganda TVP :/

M jak Miłość
Milo jest popatrzeć na ryje bliźniaków z którymi chodziłem do liceum…ale do rzeczy.
Serial opowiada splatającą się historie Mostowiakow. W skali 1 – 10 z litości dam 1 chociaż żeby było sprawiedliwie to skala powinna być 10krotnie większa. W tym serialu nie lubię :
Baśki, Hanki, Marka, Natalki, Marysi, śp Krzysztofa, Pawła, Piotrka, Kuby, Magdy, Marzeny, jej brata, Sławka, Kryśki, Zbyszka, ojca Magdy, Marty, Norberta, Łukasza, Stefana, Elki, Kaśki i Jolki, Terenii, Agnies, Ewy, Leszeka, Oleńka, Janka, cioci Krysi, Teodora, Elżbiett, Staszka, Gośki, Michał ,Grzegorza i Barteka i Izy i Edi. I Jacka i Ulki, Rafała, Lucjana, Simonę, Kisiela, Grażynę, Tadeusza.
I pomyśleć ze te szmiry które grają te zjebane postacie dostają po 7000zl za dzień zdjęciowy


Na wspólnej
Jedyny serial który trawie bo poniekąd jestem na niego skazany. Zaczyna się w porze w której jestem po pracy i chce się obejrzeć jak inni maja bardziej przejebane ode mnie : )
Bohaterowie są ok. i fabuła całkiem logiczna choć występują ściemy jak na przykład służba zdrowia w której pracuje Igor grany prze Kubę Wesołowskiego którego nie lubię.
Nie lubię także Maxa bo ma szwabskie imię i jest dwulicowym palantem któremu fajna dupka Agata noneto rozkłada nogi a ten uważa ze ich związek jest bez sensu bo liczy chyba na to ze sama doda zrobi mu loda : ) No i ta smętna odpychająca piosenka w czołówce która wykonuje podstarzała gwiazda polskiej estrady Krzyszto Krawczyk :/


Rozpisałem się jak Mickiewicz na Litwie wiec kończę i w końcu odpocznę po tym wyczerpującym tygodniu