Kiedy podawałem pani celnik mój zdewastowany, złamany na pół i obklejony taśmą, dowód osobisty nie sądziłem że sie uda. Byłem przekonany że mój wspaniały 2-tygodniowy pobyt na słonecznym wybrzeżu Costa Brava zamieni się na oglądanie powtórek "Klanu" i poszukiwanie kolejnego płatnego zajęcia. Układ Marsa i Jowisza oraz moce feng-shui były jednak po mojej stronie i udało się przejść odprawę po której wyszedłem zestresowany jak po wizycie u ginekologa:)
Kiedy wraz z Anią i resztą pasażerów siedzieliśmy wygodnie (choć to pojęcie bardzo względne:) w fotelach Boeingu 770 w samolocie zrobiła się dziurka i zaczęło wyciekać paliwo...start samolotu został przełożony na 7 godzin. Nie wszystkim się ten pomysł spodobał a szczególnie pewnej pani wyglądającej na aktorkę niskobudżetowego pornosa, która pod wpływem wody wysoko destylowanej, odgrażała się że wykupi całe lotnisko, biuro podróży oraz połowę hoteli w Dubaju :) Chętnie bym ją posadził do tego dziurawego samolotu i posłał tam gdzie psy dupami szczekają a murzyni mają kompleksy przyrodzenia :)
Po koczowaniu na terminalu, wsiedliśmy na pokład samolotu i wzbiliśmy się w przestworza ku nowym przygodom w kraju gdzie parasolki i swetry są produktem deficytowym...
p.s jako bonus wrzucam widoczek "na morze" z hotelu :)
7 sierpnia 2008
Hiszpania - kraj skąpany słońcem - częśc 1
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz